Lista zabobonów ciążowych jest długa. A to nie wolno nosić łańcuszków, a to nie powinnam kupować wózka wcześniej, a to źle jak się nie wymiotuję… Grrr, aż słuchać nie można. I chyba największą zmorą jest słuchanie o porodach (nierzadko z krwawymi szczegółami) albo uciekanie brzuchem od rąk wyciągających się w moja stronę. No i najlepszy przesąd – „wygląd mamy a płeć Dzi”. I szlag by to trafił, bo wyjdzie na to że te bzdury są prawdziwe skoro 3/4 ludzi przepowiedziało nam synka. Tak czy siak, brzucho rośnie z dnia na dzień, a ja póki nie czuję się jak wieloryb chętnie chwalę się brakiem talii. Najwyżej w 9 miesiącu na blogu pojawi się dużo fotek kotów ;)
Tak swoja drogą ciekawe, jak po porodzie miałabym zrobić maraton po sklepach?